2016/12/23

Dziennik Zachodni | 23.12.2016


 https://plus.dziennikzachodni.pl/swieta-my-idziemy-do-kosciola-czesi-do-baru-wideo/ar/11609082


Święta. My idziemy do kościoła. Czesi do baru

https://plus.dziennikzachodni.pl/swieta-my-idziemy-do-kosciola-czesi-do-baru-wideo/ar/11609082


Dlaczego Czesi to ateiści? Tak potoczyła się nasza historia. Ale wiem jedno: na pasterce będą tłumy - mówi 32-letnia Ewa Jelinek, proboszcz kościoła ewangelickiego w Ostrawie. Czesi będą świętować, ale niekoniecznie narodzenie Jezusa. Zabawią się w lokalach na imprezowej Stodolni...

Bóg się rodzi, moc truchleje, ale... nie w Czechach. To jedno z najbardziej zlaicyzowanych państw na świecie. Za naszą granicą w Chałupkach nie mają dokąd bieżyć pasterze, ani komu grać skocznie na lirze. 30 kilometrów od Rybnika nie rodzi się Bóg? Na witrynie jednego z lokali z tancerkami go-go na popularnej, imprezowej ulicy Stodolni w Ostrawie gigantyczne zdjęcie z roznegliżowanymi dziewczynami w czapkach Mikołaja. Obok wielki symboliczny kocioł nad paleniskiem i czaszka, chyba byka, a nad wszystkim napis „Hell”. To tu w czasie, gdy Polacy będą witać narodzonego właśnie Jezuska na pasterce, Czesi oddadzą się rozpuście.

- W święta Czesi idą do baru, bo tam jest inna atmosfera niż w kościele. Do kościoła chodzą starsi, babcia z dziadkiem i wnuczkami. Młodzi chodzą do knajpy. Na Stodolni jest wielka impreza. Jest wszystko - mówi nam Monika Gajdosova, mieszkanka Ostrawy. - Czy wierzy w Boga? - zagadujemy. - Jestem wierząca „wedle potrzeby”. Jak trzeba, to się pomodlę - dodaje. Ona sama „świętowała” już Boże Narodzenie na Stodolni. Ale zwykle wyjeżdża na święta z miasta.

David Sedenka z Harley’s Retro Bar przy Stodolni mówi, że wieczorem 24 grudnia będzie u nich pełno. Tak będzie tu wszędzie. - Podczas świąt zawsze mamy więcej klientów. Ludzie przez cały rok cieszą się na taką imprezę - mówi David Kutać, menedżer restauracji „Potrefena Husa”.

Kilkaset metrów dalej, przy Ceskobra-trskiej, jednej z głównych ulic biegnących przez centrum Ostrawy, stoi duży, piękny kościół ewangelicki. Czy tutaj w Wigilię będzie „Cicha noc”? Pukamy do drzwi fary. Otwiera kobieta, Ewa Jelinek, proboszcz tutejszego kościoła.

- Zostałam proboszczem w 2010 roku, bo nie było innych kandydatów. W Czechach brakuje księży. Przyjechałam z Polski. Z językiem nie miałam kłopotu, bo pochodzę z Zelowa koło Łodzi, z mniejszości czeskiej. Czesi na początku XIX stulecia kupili Zelów, gdy uciekali po przegranej bitwie na Białej Górze - tłumaczy pani proboszcz parafii czeskobraterskiego kościoła ewangelickiego. Mówi, że jej zbór liczy 500 osób. - Ostrawa to duże miasto, 300 tys. mieszkańców, trzecie co do wielkości w Czechach. Nieco więcej jest katolików, ale mój kościół jest drugim co do wielkości chrześcijańskiem kościołem w całych Czechach - mówi Ewa Jelinek. Jednocześnie przyznaje, że w niedzielę do kościoła chodzi najwyżej 70 osób.

- Ale w pasterkę kościół będzie pełny. Przyjdą ateiści, osoby, które mówią o sobie, że są niewierzące. Nie rozumiem tego - mówi. Dodaje, że to pewnie przyzwyczajenie do tradycji, a może traktowanie mszy jako pewnego rodzaju eventu. Skoro w telewizji leci „Kevin sam w domu”, a na rynku jest choinka, Czesi zajrzą też raz w roku do kościoła. - Bardzo popularny jest jarmark świąteczny. Usłyszycie też wszędzie w Czechach kolędy chrześcijańskie, ale to nie ma nic wspólnego z przeżyciem religijnym - dodaje.

- Mówi się, że Czesi są najbardziej ateistycznym krajem. Według mnie z tym ateizmem w Czechach jest tak, jak z katolicyzmem w Polsce. Po prostu człowiek urodził się katolikiem i jest tym katolikiem, może raz do roku przyjdzie do kościoła. Tu, w Czechach, człowiek rodzi się ateistą i takim zostaje. I nawet nie wie, kto to jest Jezus Chrystus. Nie mają od kogo się tego dowiedzieć. W czasie komunizmu było większe prześladowanie wierzących niż w Polsce, wszyscy się bali, nie mogli chodzić do kościoła i dlatego stali się ateistami - dodaje Ewa Jelinek. W tym roku udzieliła ślubu tylko czterem parom. Chrzty w jej kościele też można policzyć na palcach. U katolików - jak mówi - jest trochę więcej. Tłumaczy, że chciała mówić dzieciom o Bogu, nauczać religii w szkołach, chodziła w Ostrawie od szkoły do szkoły, ale wszędzie zamykano jej drzwi.

- Religia w szkołach jest przez państwo dozwolona, ale dyrektorzy jej nie chcą u siebie - dodaje.

Niemal każde ważne badanie dotyczące religijności obywateli Europy plasuje Czechów na szarym końcu stawki. I tak w latach 2008-2009 Instytut Gallupa zadał pytanie obywatelom w krajach UE: czy religia odgrywa ważną rolę w ich codziennym życiu? Tylko 21 proc. Czechów odpowiedziało wówczas, że tak (najmniej ważna jest dla mieszkańców Estonii - tylko 16 proc.). Dla porównania aż 75 proc. Polaków uznało w tym badaniu, że spełnia istotną rolę w ich codzienności. Z kolei rok później w europejskim badaniu Eurobarometru zapytano obywateli wprost, czy wierzą w Boga. I wiarę zadeklarowało tylko 16 procent Czechów. To wynik zdecydowanie najniższy w całej Europie. Na przeciwległym biegunie znalazła się Polska - 79 proc. Polaków zadeklarowało wiarę w Boga, zajmując piąte miejsce w Europie. A aż 65 proc. Czechów - znów najwięcej w Europie - nie wzięło nigdy udziału w żadnej uroczystości religijnej.

Józef Szymeczek, prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, zrzeszającego organizacje polonijne i wykładowca na Uniwersytecie Ostrawskim tłumaczy, że na samym Śląsku Cieszyńskim dramatycznych różnic między polską mniejszością a Czechami nie ma, jeśli chodzi o wiarę. - Statystyki mówią, że powiat Frydek-Mistek jest najbardziej religijnym powiatem w skali całej Republiki. Połowa mieszkających tu Czechów to ludzie o polskich korzeniach - mówi Józef Szymeczek. Dodaje, że w południowych Morawach też jest wielu wierzących. - I tam wszystkie obrzędy są pięknie i dostojnie obchodzone. Ale prawdą jest, że w całych Czechach zwyczaje religijne i bożonarodzeniowe są już wielką rzadkością - mówi.

Mieszka w czeskim Trzyńcu. Mówi, że na „Pulnocni mse” (czyli pasterkę) kościół będzie u niego pełny. Zresztą wszędzie, nawet w Pradze. - Niewierzący Czesi chodzą z ciekawości albo z jakiegoś instynktu. Jedyne dni, kiedy kościoły w Czechach są pełne - dodaje.

Mówi, że czeskie słowo „Vanoce”, czyli święta, mają bardziej neutralny, mniej religijny charakter niż polskie „Boże Narodzenie”. Czesi świętują, ale niekoniecznie narodzenie Jezusa. Laicyzują zwyczaje.

- Bywa śmiesznie, gdy się robi wigilijki czesko-polskie w pracy. Niektórych zwyczajów Czesi w ogóle nie znają. Jak nasi zaczną na mojej uczelni śpiewać kolędę, Czesi tańczą - mówi wykładowca katedry pedagogiki w Ostrawie.

Czesi najrzadziej uczestniczą w nabożeństwach
Co ciekawe, Czesi także w całej Unii Europejskiej najrzadziej uczęszczają w nabożeństwach religijnych - aż 65 proc. obywateli zadeklarowało, że nie wzięło w nich udziału ani razu! - to dane za badaniem z European Social Survey. W 10-milionowym społeczeństwie ok. 10 procent stanowią katolicy, ale tylko 5 proc. z nich praktykuje - poza kilkoma parafiami na Śląsku Cieszyńskim.