2004/12/31

Stary rok (Iz. 30,15-17)

Iz. 30,15-17

Rok 2004 powoli zbliża się do swojego kresu i zebraliśmy się tu, by jego zakończenie przeżyć z naszym Panem i we wspólnocie ze swoimi przyjaciółmi, braćmi i siostrami. Ten okres nie jest dla nas jakimś zwykłym biciem zegara dwanaście razy czy też normalną zmianą kalendarza. Przeciwnie, chcemy ten czas przeżyć odświętnie, w zadumie, starając się ogarnąć mijający rok, podsumować go i wyciągnąć wnioski na przyszłe lata. Pomocą do tej oceny lub samooceny staje się teraz dla nas przeczytany przed chwilą tekst, który został wyznaczony do rozważania podczas dzisiejszego nabożeństwa.

Cały 30. rozdział księgi Izajasza, rozdział, który zawiera odczytane wersety, mówi o tym, że lud izraelski pragnął zawrzeć przymierze, ale nie z Bogiem. Pragnął mieć zabezpieczone dobro, pomyślną przyszłość, unormowane stosunki z sąsiadami, dobrą pracę, okazałe domy, zdrowe dzieci, dużą emeryturę… Naprawdę chciał otrzymać zbawienie w pełnym wymiarze. Ale, mimo okazywanego mu przez Boga miłosierdzia, wyświadczanego temu ludowi w ciągu całej jego historii, wybrany lud odwrócił się do Niego plecami i pomocy szukał w cieniu Egiptu zamiast w cieniu Wszechmogącego. Potrzebował całego koszyka łask, pomyślności i sukcesów, tylko, że łasił się o nie u silnych sąsiadów, płaszczył się, by uzyskać zabezpieczenie pokoju, zawieszenie broni i litości od ludzi. Boga odstawili na boczny tor. Nie uważał Go za odpowiedniego sprzymierzeńca. Zapewne zaufanie do Boga już wtedy nie było trendy...

Z fragmentu, który przed chwilą czytaliśmy, dowiadujemy się, że Pan dał im jeszcze jedną szansę upamiętania, aby mogli być zbawieni i uratowani. Bóg jak niepoprawny optymista, wciąż wierzył, że te Jego ukochane dzieci, które wciąż bezgranicznie kocha, te dzieci, w które tyle zainwestował, pójdą po rozum do głowy i wrócą do Niego. Ale Izraelczycy nie skorzystali z tej szansy upamiętania ponieważ bardziej polegali na swojej armii i jej orężu niż na Bogu, bardziej polegali na paktach i układach międzynarodowych niż na Panu Wojsk Niebieskich.

W życiu każdego z nas Bóg jest obecny. Czasami odczuwamy bardziej Jego działanie, czasami słabiej. Ale On chce być blisko każdego Swojego stworzenia. Z każdej ludzkiej istoty chce uczynić Swoje dziecko. Wciąż się nad tym koncentruje i wszystko, co nas spotyka wykorzystuje w tym celu, byśmy poznali Go osobiście i uznali Jego panowanie w naszym życiu. Mimo to nie spełniamy wszystkich Jego oczekiwań. Szalenie często odwracamy się do Boga plecami i szukamy pomocy u kogoś innego…

Pomyślmy - jak to wyglądało w roku 2004? Bóg dał nam mnóstwo szans – cały 2004 rok – by nam umożliwić upamiętanie i nawrócenie. Bóg zrobił co mógł, byśmy ponowne oddali Chrystusowi dowodzenie nad naszym życiem. Mało tego, Pan dzisiaj nas nawołuje: „Jeżeli się nawrócicie i zachowacie spokój, będziecie zbawieni, w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc”! Bóg posługuje się zdaniem warunkowym a to znaczy, że naprawdę chce zawrzeć ze swoim stworzeniem umowę, przymierze, w którym ze Swojej strony zapewnia nam zbawienie i moc.

Zwróćmy więc teraz uwagę na cztery aspekty, przez spełnienie których Pan zapewnia nam Swoje największe dary. Są to: nawrócenie, spokój, cisza i zaufanie.

Nawrócenie – w języku hebrajskim słowo to znaczy również odwrót, wycofanie się, zrezygnowanie z czegoś, co było dotąd naszym udziałem, zaprzestanie posługiwania się złym stylem życia, zmianę kierunku. Bóg stawia wymóg całkowitego odwrócenia się od drogi, na której być może jesteśmy – drogi kłamstwa, chciwości, zawziętości, próżności, wywyższania się, egoizmu itp. Boży wymóg jest jasny - mamy kroczyć drogą żywota, którą jest Jezus Chrystus. To tylko w Nim i przez Niego możemy być zbawieni.
Którą drogą szliśmy w 2004 roku?

Spokój – Słowo to znaczy również odpoczynek. By móc nam dać Swoje zbawienie – Szalom, Swój pokój, Bóg od nas oczekuje, że my się uspokoimy przed Nim, odpoczniemy od swojego biegania, szaleństwa pracy, wysiłku, szału zakupów, pędu poganiającego nas kalendarza zajęć i spraw. Bóg chce mieć Swoje miejsce w twoim i moim relaksie, urlopie, wolnej sobocie a już szczególnie – w niedzielę… Kochani, czy mijający rok był wielką gonitwą za czasem, pieniądzem, pracą; a może za lekarzami i zdrowiem; a może za kolejnym sukcesem bądź awansem? Jak często w naszym planie dnia pojawiał się odpoczynek, nie ten fizyczny, ale duchowy, który ma wartość ponadczasową – to znaczy modlitwa. Nie jest to zwyczajne zajęcie, to odpoczynek, namiastka tego, co może być nam dane w Królestwie Niebieskim. Bóg ma zawsze dla nas czas. Jak długo każemy Mu czekać na audiencję u siebie...?

To jest niesamowicie zachęcające - warto takich odpoczynków mieć mnóstwo w ciągu dnia!

Cisza – rzeczownik użyty w oryginalnym tekście Starego Testamentu oznacza nie tylko zwykłą ciszę, ale też całkowite milczenie. Jak to? Bóg pragnie, byśmy nic nie mówili? Dlaczego? Po pierwsze ponieważ za dużo mamy szumu wokół siebie. Za dużo robimy szumu wokół swojej osoby…. Szum przeszkadza się skupić. Hałas zagłusza cichy szept a Bóg nie ma w zwyczaju podnosić głosu, gdy chce nas zaprosić na randkę ze Sobą… A to wszystko dlatego, bo On chce też nam coś powiedzieć. Marzy o tym, byśmy zechcieli posłuchać tego, co ma nam do powiedzenia. Kiedy znajdziemy czas na taki pełen odpoczynek duchowy to wsłuchajmy się w Jego słowa – to są najpiękniejsze wyznania miłości. To najgłębsze apele o jej odwzajemnienie… Ta cisza przerodzi się w prawdziwą rozmowę, dialog z Wszechmogącym. Bóg chce, aby nasza modlitwa nie była tylko monologiem, lecz by nasze uszy były nastawione przede wszystkim na Jego Słowo.

Czy rok 2004 był przepełniony słuchaniem Boga? Być może odeszliśmy od Niego już tak daleko, że Go nie słyszymy? Jeśli tak jest, to może zacznijmy od początku: po pierwsze nawrócenie, po drugie spokój, po trzecie cisza...

Zaufanie – czyli także wiara, przeświadczenie, poleganie na kimś. Jak łatwo stracić czyjeś zaufanie – każde z nas tego doświadczyło. Ileż to razy zawiedliśmy się na kimś i przestaliśmy jej, bądź jemu, wierzyć, ponieważ postawa tej osoby nie odpowiadała naszym wyobrażeniom. Zakładaliśmy, że będzie inaczej. Snuliśmy inne plany, a tu „bęc”. Podobnie jest z naszym zaufaniem wobec Boga. Tracimy je ponieważ mamy swoje wyobrażenie co do tego jak Bóg „powinien” się zachować względem nas, naszego bliźniego, świata. My „wiemy”, że nie powinien dopuścić „takiej” choroby, „tego” nieszczęścia, „tamtego” kataklizmu… A gdy one jednak mają miejsce i nic nie wskazuje na to, by się coś mogło zmienić na lepsze – czujemy straszny zawód i... tracimy zaufanie wobec Boga. Utrata zaufania wobec Boga naprawdę łatwo przychodzi. Tylko, że – na tym polega Boże przymierze z człowiekiem - by mieć udział w zbawieniu niezbędna jest z naszej strony pełna ufność, że Bóg będzie się o nas troszczył. Przeświadczenie to nie może posiadać żadnych wątpliwości i obiekcji. „Kto bowiem wątpi, podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej. Przeto niech nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma”, jak to mówi Jakub w Nowym Testamencie.

Czy wobec tego możemy powiedzieć przed sobą i przed Panem, że rok 2004, to czas całkowitej naszej ufności w Boże działanie?

Tekst dzisiejszego kazania mówi nam, że Izraelczycy nie chcieli się nawrócić, nie chcieli zrobić tego, co im proponował Bóg i być zbawionymi. Dla nich zapewnienia o Bożej opiece nie były atrakcyjne. Oni chcieli zbawienia „po swojemu”.

Czy ta historia się nie powtarza w naszym życiu? Przecież wiemy, że z życia „po swojemu”, na własną modłę, z postępowania przeciwnego Bogu - nie wyjdziemy cało. Dlatego posłuchajmy kolejnych zapewnień:

Mówiliście raczej: Nie! Na koniach umkniemy! Dlatego umykać będziecie.
- Na wierzchowcach pojedziemy! Dlatego wasi prześladowcy was wyprzedzą.

Każdy z nas przed czymś lub przed kimś ucieka, tak jak Izraelczycy. Czy jest to ucieczka przed błahą nierozwiązaną sprawą, czy większym problemem, który ciągnie się już od wielu lat. I uciekamy tak zwiększając z każdym dniem problem a jednocześnie zmniejszając możliwość jego rozwiązania. Czy nie kojarzy się to z naszym codziennym zachowaniem?

• Jak się zachowuje uczeń, gdy się dowiaduje, że zaraz będzie kartkówka? Ucieka w podręczniki, notatki kolegi.
• Jak się zachowuje człowiek, który się właśnie dowiedział, że został zwolniony z pracy i nie będzie miał z czego żyć? Nierzadko ucieka w alkohol...
• Jak zachowuje się zdradzana kobieta? Nierzadko ucieka w ustawianie dzieci po swojej stronie i we wtłaczanie w ich serduszka niechęci do złego ojca...

Pęd, miotanie się, zamęt, chaos… Ucieczka przed Bogiem, bliźnim, samym sobą. Ucieczka przed odpowiedzialnością. Ucieczka przed poczuciem winy. Ucieczka w poczucie winy. Stosowanie uników, wycofywanie się… Goni nas lęk o przyszłość, o pracę, o samopoczucie nauczyciela, przed którym czeka nas egzamin, strach przed wyjawieniem tajemnicy. Ta nieustanna ucieczka powoduje niepokój, nerwowość, nieufność, zestresowanie, depresję. To wszystko jest wynikiem naszego odwrócenia się od Pana. A dzisiejsze Słowo nas zapewnia, że to, przed czym uciekamy, kiedyś nas dogoni, być może już w nadchodzącym roku. Dlatego przyjmijmy zbliżający się rok jako dar od Boga, w którym możemy jeszcze zwolnić, możemy przestać uciekać, możemy schować się w cieniu Najwyższego.

W naszym dzisiejszym tekście mamy jeszcze zapewnienia o Bożej opiece, kolejny raz Bóg stara się nam przekazać, że jeśli się nawrócimy On sprawi, że tysiąc będzie przed nami uciekać, że z żadnego problemu nie wyjdziemy poharatani, a nawet jeszcze bardziej wzmocnieni, gdyż to Pan będzie prowadził nas i nasze życie. Co to znaczy dla nas dziś? Odpowiedź niesie nam Psalm 119, w którym czytamy, że przestrzegając przykazań Pana, stajemy się mądrzejsi, rozumniejsi i roztropniejsi od naszych nieprzyjaciół.

Czas się jednak dla każdego skończy. Kiedyś nie będzie nam już dane przeżywać tu na ziemi kolejnej zmiany dat, kolejnych świąt, urodzin. Zostaną nieliczni. Będą jak maszt na szczycie góry i jak sztandar na wzgórzu. Pozostanie tylko garstka tych, którzy unikną skażenia jako znak, że byli tu kiedyś ludzie wierzący. Z chrześcijanina pozostanie tylko kłak nerwów bez wiary, ze zdrowia psychicznego nici, a z serca – same bajpasy.

W Nowym Testamencie Jezus Chrystus przyrównał Siebie do krzewu winnego, Ojca do winogrodnika a nas do latorośli. Mówi nam, że Ojciec każdą latorośl, która w krzewie winnym nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc oczyszcza, aby wydawała jeszcze obfitszy owoc. Jeśli nasze życie będzie ciągłą gonitwą, ucieczką przed Panem, zostaniemy samotni, jak maszt na szczycie góry, albo nawet zostaniemy odcięci od społeczności z Chrystusem, jak bezowocna latorośl. Jeśli jednak naszą ucieczkę przed Bogiem zamienimy w ucieczkę do Boga, to On nie opuści nas. Ale nie przychodźmy do Pana tylko wtedy, gdy jest nam źle i jesteśmy zrezygnowani, jak mówi o tym polskie przysłowie „jak trwoga to do Boga”, ale w każdej chwili naszego życia. Gdy jesteśmy weseli, szczęśliwi, gdy będziemy niedługo świętować nadejście Nowego Roku, i wtedy bądźmy z naszym Stwórcą.

Ratunkiem dla nas jest jedynie Pan. Tylko On może nam dać życie wieczne w Swoim Królestwie, tylko On może nam zapewnić całodobową opiekę medyczną dla ducha i dla ciała. Jeśli pragniemy takiej opieki na zbliżający się rok, zapiszmy się do Jego przychodni i bądźmy spokojni – teraz możemy z ufnością wkroczyć w kolejny rok naszego życia.
Amen.