2009/06/28

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie (Łk 15,22-24)

Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi, i przyprowadźcie tuczne cielę, zabijcie je, a jedzmy i weselmy się, dlatego, że ten syn mój był umarły, a ożył, zginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić. Łk 15,22-24

Dopomóż nam, Panie, abyśmy byli nie tylko słuchaczami, lecz i wykonawcami Twojego Słowa. Otwórz nasze serca, aby przyniosło ono obfity owoc. I pomóż, byśmy mieli cały tydzień Twoje słowo w pamięci i przestrzegali Twoich napomnień. Amen.

"Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Codziennie gazety drukują nowe zdjęcia poszukiwanych ludzi... Wyobrażam sobie ile zdjęć może mieć wydrukowanych Bóg w takiej swojej "gazecie"... Ile grzeszników zeszło z Jego ścieżki, ile zgubiło się w zakamarkach swojego życia, problemów czy nawet radości.

Wszystkie dzisiejsze przypowieści mówią o zgubach. Pierwsza o owcy, która może symbolizować coś, za co jesteśmy odpowiedzialni, druga mówi o drachmie, czyli m.in. o relacji z innymi ludźmi, trzecia mówi o zgubieniu samego siebie.

W każdym jednak przypadku zguby się poszukuje. Wysyła się zdjęcia zagubionej osoby do gazety, informuje znajomych, wywiesza plakaty na słupach, odwiedza Biuro Rzeczy Znalezionych. Czas poszukiwania jest pełen napięcia, niepewności i obaw. Ale cierpliwość i dokładność popłaca. Gdy się znajdzie zgubę krzyczy się eureka! (co po grecku oznacza: odnalazłam!). Znalezienie to przynosi olbrzymią radość. Każdy zna to ze swoich codziennych doświadczeń. Pojęcie radości jest w naszym ziemskim doświadczeniu podobne do radości odczuwanej przez aniołów przy nawróceniu się, jakiegoś grzesznika. Zrozumiałe jest więc, że ojciec w trzeciej przypowieści nie zgadzał się ze skargą swojego starszego syna i uważał, że wyprawienie uczty z muzyką i tańcami, aby uczcić powrót zaginionego syna, było całkowicie słuszne i uzasadnione, jak również całkowicie słuszne i uzasadnione było jego oczekiwanie, że starszy syn przyłączy się do tego.

Jak to się mówi: "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Zatem o trzech przypowieściach z 15 rozdz. Ewangelii Łukasza można mówić w sposób wieloraki. Niektórzy będą widzieć w nich przypowieści o miłosierdziu, i tak zamiast tytułu „Syn marnotrawny” mowa byłaby o "Miłosiernym Ojcu". Utożsamiamy się wtedy z zaginioną owcą czy skruszonym synem marnotrawnym, wybieramy dla siebie lepszą rolę, przecież kończy się pozytywnie. Tak jak komedie romantyczne :) Jednak, jak czytamy w pierwszych wersetach tego rozdziału, wszystkie przypowieści skierowane są do tych sprawiedliwych, czyli uczonych w Piśmie i faryzeuszy (stronnictwo osób świeckich). To oni grają główną rolę. A w tę rolę już jakoś trudniej jest się nam wcielić. Przyjęty powszechnie tytuł przypowieści "Syn marnotrawny" stawia w uprzywilejowanej sytuacji młodszego syna, z którym chętnie się utożsamiamy, ponieważ wydaje się nam, że historia starszego jest tylko dodatkiem. Czy rzeczywiście nie jest tak, że z niechęcią utożsamiamy się z nim? Może jest tak dlatego, że zbyt jesteśmy do niego podobni? Role odwracają się: zaginiona owca i zgubiona drachma zostały odnalezione, celnicy i grzesznicy zbliżyli się – przebaczono im i nie są już grzesznikami, a faryzeusze i uczeni w Piśmie, nie okazują skruchy, odłączają się od Dobrego Pasterza. Oni stają się właściwie grzesznikami, ponieważ odrzucają zaproszenie do udziału w radości z odnalezienia. Nie zachowują się jak sąsiedzi wdowy czy przyjaciele Pasterza.

Faryzeusze i uczeni w Piśmie nie zrozumieli także, że radość z odnalezienia jest udziałem nie tylko zaginionej owcy i jej pana, lecz dotyczy wszystkich owiec. Winna ona zagościć u sąsiadów i przyjaciół. Zaproszeni są wszyscy: krąg poszerza się i obejmuje swoim zasięgiem niebo i aniołów Bożych. Odmowa radowania się z Jezusem i dzielenia radości spowodowanej udzielonym i otrzymanym przebaczeniem świadczy o pogardzie dla radości nieba, oznacza szemranie przeciwko Bogu.

Faryzeusze męczyli się aby przestrzegać Bożych przykazań. Tak jak starszy brat byli dumni ze swoich dokonań, ale nigdy nie przyniosło im to radości, poczucia wspólnoty z Bogiem ani pewności zbawienia. To co robili, nie robili z przekonania a z przymusu – społecznego, rodzinnego, narodowościowego... Ale tutaj byli niektórzy z tych celników i ludzi grzesznych, którzy złamali praktycznie wszystkie przykazania i żyli w grzechu a poprzez zwykłą skruchę i wiarę mogli cieszyć się przyjęciem przez Chrystusa i odczuć prawdziwą Jego akceptację w swoich sercach – to było tak, jak gdyby dla nich zaczęła się już wielka uczta. To rozzłościło faryzeuszy.

Trzecią przypowieść, o synu marnotrawnym, można podzielić na dwie części, z których pierwsza dotyczy młodszego syna a druga starszego, łączy je czasownik "dawać" (daj mi to, daj mi tamto). Nie ma przesady w słowach ojca, kiedy mówi on: "ten syn mój był umarły". Rezygnując z życia właściwego synowi, młodszy syn umarł dla swojego ojca. Umarł tym bardziej, że zniknęła przypadająca mu część spuścizny – ostatniej więzi łączącej go mimo woli z ojcem, sprawiającej, że nadal żył jak syn, chociaż nie był tego faktu świadomy. Teraz, kiedy wszystko roztrwonił i kiedy nie może już korzystać z tego, co dał mu ojciec, spróbuje żyć inaczej. Sądzi, że będzie mógł żyć samodzielnie – pójdzie do pracy. Jednakże jego praca jest daremna i przymiera głodem. Wraca więc do jedynego człowieka, od którego kiedyś coś otrzymał. Wraca jednak z myślą o zostaniu najemnikiem i życiu z własnej pracy, z zasług. Ojciec uprzedza jego słowa i nie pozwala mu na taki afront. I oto zamiast wynagrodzenia, syn znowu otrzymuje obfitość darów, które nie są wynikiem jego pracy.

Podobnie jak młodszy syn, starszy też zachowuje się jak najemnik, a nie jak syn: "oto tyle lat ci służę" mówi. Ojciec nie jest dla niego kimś, komu zawdzięcza on codziennie wszystko, lecz kimś, kto winien mu jest zapłatę za jego pracę. Nie rozumiał, że na życie nie można zapracować, lecz że otrzymuje się je i że się je daje. Młodszy syn uświadamia sobie, że nikt poza ojcem nie dał mu jeść, a starszy wyrzuca ojcu, że nigdy nie dał mu koźlęcia do ucztowania. Czyni to akurat w chwili kiedy ojciec kazał zabić utuczone cielę – nie tylko dla młodszego syna, lecz również i dla niego!

Wszyscy są grzesznikami. Starszy syn nie jest wcale lepszy od młodszego. Robi dokładnie to samo, co zarzuca swojemu bratu: jego brat opuścił dom, on zaś nie chce do niego wejść, skazując się, tak jak tamten, na głód. On również domaga się majątku: młodszy syn zjadł swoją część, reszta ma należeć do niego. Obaj bracia uważają, że pożywienie, a więc i życie, jest owocem ich pracy. Ani jeden, ani drugi nie żyje jak prawdziwy syn. W chwili kiedy młodszy znowu zostaje usynowiony, okazuje się, że starszy przestaje być synem.

Jednak ani młodszy ani starszy syn marnotrawny nie są głównymi postaciami w tej przypowieści. Jest nią od początku do końca ojciec. Ukazany jako ten, który daje a żąda. I jako jedyny, który daje wszystko: dziedzictwo, ubranie, pokarm. Bardziej niż ubranie, to pokarm jest symbolem daru płynącego od Boga i wyraża sposób, w jaki winniśmy ten dar przyjmować. Dziedzictwo przekazywane jest tylko raz, a ubranie w kolejnych porach roku; pokarm natomiast dawany jest codziennie. Dar ten powinien być przyjmowany dzień po dniu jako doskonały znak Jego obfitości.

Każda z trzech przypowieści składa się jakby z dwóch części. W pierwszej występuje zaginiona owca i młodszy syn, w drugiej zgubiona drachma i starszy syn. Na końcu każdej części następuje radość z odnalezienia. Wszyscy są zaproszeni do radowania się i ucztowania z okazji powrotu nawróconego grzesznika. Zaproszony jest i starszy syn, przyjaciele, sąsiedzi, faryzeusze i uczeni w Piśmie. Jednak podobnie jak starszy syn, faryzeusze i uczeni w Piśmie wystrzegają się naruszania któregokolwiek z Bożych przykazań. Nie gubią się na pustyni, nie opuścili domu dla rozrzutnego i nieroztropnego życia. Zagubiona drachma nie opuściła domu, a mimo to została zupełnie utracona. Jedyny grzech faryzeuszów i uczonych w Piśmie polega na tym, że nie odczuwają potrzeby wyrażenia skruchy i że odmawiają swoim braciom miłosierdzia, a Ojcu i Jezusowi władzy przebaczania. Grzech ten jest tak poważny, że jeśli się do niego nie przyznają, sami także ulegną zagubieniu i śmierci.

Zaskoczony żalem swojego starszego syna, ojciec wyjaśnił, że radośnie przyjmując do domu syna marnotrawnego, nie karał w żadnej mierze starszego syna ani nie pozbawiał go tego, co mu się należało. "Wszystko moje do ciebie należy" – powiedział ojciec. To syna jednak nie uspokoiło. "Od tylu lat ci służyłem" – powiedział, ukazując mentalność niewolnika. Nie czuł, że jest dziedzicem wszystkiego, co ojciec posiadał, ponieważ po prostu nie było w tym żadnej jego zasługi, że był synem tego ojca. Tak jak zwykły niewolnik, myślał o zdobyciu wszystkiego dla siebie poprzez własną ciężką pracę. Hojność wobec zbankrutowanego, ale skruszonego młodszego brata nie była dla niego wyrazem niezasłużonego bogactwa jako spadkobiercy wszystkiego co ojciec posiadał, lecz trwonieniem zdobytych z trudem dochodów, których nie chciał rozdawać. Nie chciał dzielić radości uczty wyprawionej takim kosztem. W taki sposób i z podobnych powodów, wielu ludzi wyklucza umyślnie możliwości dzielenia z Bogiem radości odkupienia przez Zmartwychwstałego zarówno teraz, jak i w życiu przyszłym.
Ojciec w przypowieści to Ojciec pełen miłosierdzia. To także Jezus: przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Przyjście Chrystusa na świat, to inaczej wysłanie listu gończego za nami. On nas poszukuje, ponieważ przez grzech zostaliśmy zgubieni. Jego śmierć na krzyżu to ojcowskie wyjście nam na przeciw, kiedy jesteśmy jeszcze daleko od domu, głodni i brudni. On wtedy nas mocno do siebie przytula i krzyczy: eureka!

Jeśli zatracimy naszą odpowiedzialność za siebie i innych, jeśli popsujemy nasze relacje z innymi ludźmi, a w końcu jeśli zgubimy się w grzechu, nie bądźmy jak ten starszy syn, ale poszukajmy naszych zgub, naprawmy to, co nas dzieli, co sprawia nam ból, wreszcie dajmy się odnaleźć Bogu. A potem wspólnie cieszmy się, jak ojciec: syn mój był umarły, a ożył, zginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić.

Nazwa „przypowieść o miłosierdziu” będzie słuszna, jeśli zrozumiemy, że nie chodzi tu tylko o miłosierdzie Boga i Jezusa, lecz także o miłosierdzie, które my powinniśmy okazać naszym grzesznym bliźnim. Zwykle zaś nadawany tytuł „Przypowieść o synu marnotrawnym” będzie bardziej uzasadniony, jeśli zrozumiemy go jako kierowane do starszego brata i do nas samych wezwanie, żebyśmy także i my byli uosobieniem Bożej obfitości objawionej nam w Jezusie. Byśmy byli kanałem Jego darów dla naszych bliskich, znajomych i nieznajomych. Amen.