2007/07/01

Recepta na dobre relacje międzyludzkie (Gal 6,2)

Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy. Galacjan 6,2

W całym liście do Galacjan apostoł Paweł mówi o Zakonie, według którego Żydzi mieli postępować. Dekalog jest w dużej mierze "przykazanym" savoir vivre, czyli "jak ludzie mają postępować w relacji z innymi ludźmi". Następnie Paweł mówi o usynowieniu ludzi przez Boga. Jako chrześcijanie mamy pozostawać w dobrych kontaktach z innymi ludźmi, mamy prawo do wolności... o ile nie ograniczamy wolności innych. Końcówka tego listu także nas nie rozczarowuje i również mówi o relacjach z innymi ludźmi, które mają być kierowane przez miłość.

Jako wolontariusze podczas półkolonii letnich w ubiegłym roku śpiewaliśmy razem z dziećmi fragment 5 rozdziału listu do Galacjan, który przed chwilą także i tu zaśpiewaliśmy. Przypomnę: "owocem Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć wierność, łagodność, wstrzemięźliwość". To wszystko to wspaniała recepta na wspaniałe relacje międzyludzkie. Ale o receptach będzie jeszcze dziś mowa. Najpierw skupmy się na haśle rozpoczynającego się dziś tygodnia, które jest także dzisiejszą podstawą rozważania: Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy.

O co Pawłowi chodzi? Mamy nosić brzemiona innych ludzi, nawet jeśli nierzadko mamy już dość naszych własnych?! A może jednak o coś innego...? Ktoś kiedyś powiedział, że kiedy zajmujemy się problemami innych osób, nie w sensie "wchodzenia im w paradę", ale w sensie pomagania, troszczenia się o nich, to wtedy nasze problemy stają się coraz mniejsze, i mniejsze… i już nie dają wrażenia, jakoby nas przerastały. Może Paweł właśnie to miał na myśli? Pomagać sobie nawzajem, przebaczać... A także utrzymywać dobre relacje z innymi. Bo kiedy one będą właściwe, będziemy się cieszyć Bożym błogosławieństwem, zarówno w życiu, jak i w naszej służbie.

Wysłuchajmy pewnego świadectwa, które pokaże nam, że w budowaniu właściwych relacji z innymi, należy zacząć od siebie:

Niegdyś wszystkich oceniałam
faryzeuszem byłam
aż dnia pewnego doznałam szoku
bo siebie zobaczyłam.
Biblia me błędy pokazała
nikt nie usprawiedliwił
ona jak lustro – kłamać nie mogła
a ja nie miałam alibi.
Teraz gdy tylko mam ochotę
osądzić kogoś innego
zaraz udaję się przed to lustro
by spojrzeć na siebie samego.
Jest to wspaniała rzecz w istocie
by innych nie krytykować
przyglądam się sobie samemu
- Ty możesz też spróbować.


Aby zacząć od siebie, ja i ty musimy sięgnąć po takie właśnie lustro, po Pismo Święte. I tak na przykład pod pieśnią nr 556 w śpiewnikach, którą będziemy śpiewać na zakończenie tego nabożeństwa, kryje się Psalm 133,1. "O jak to dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie żyją…". Zgoda i jedność. To nie pojawia się automatycznie. Wymaga pracy i zaangażowania. Nie mam tu na myśli jednorodności, czy też jednomyślności w KAŻDEJ sprawie. To przecież jest niemożliwe. Jest czymś pożytecznym patrzeć na tę samą sprawę z różnych punktów widzenia. Ale jak dalej czytamy w tym Psalmie, Bóg błogosławi tę rodzinę, ten zbór czy organizację, które charakteryzują się jednością, a nie kłótliwością, zazdrością...

Największą w tym przeszkodą jest nasz język. Ma on zaledwie kilkanaście centymetrów długości, przeważnie go nie widać, a jednak to nim można budować lub niszczyć więzi międzyludzkie. Ze wszystkich Bożych stworzeń człowiek jest jedynym obdarzonym umiejętnością mówienia. Psy szczekają, krowy muczą, konie rżą, ale żadne z nich nie potrafi mówić. Dar mowy jest wspaniały, ale powinniśmy nieustannie pamiętać, jak właściwie używać języka. Tym bardziej, że, jak twierdzą specjaliści, przeciętny człowiek wypowiada 30.000 słów dziennie a ktoś obliczył nawet, że średnio 13 lat życia poświęcamy na mówienie.

Słowa, które wypowiadamy mogą być "listonoszami" błogosławieństwa, przynosząc pocieszenie, zachętę, radość i wsparcie, ale także mogą być siłą destrukcyjną. Przykładem może być dzisiejsza lekcja starotestamentowa. Bracia Józefa chcieli zabić go z zazdrości, wypowiadali przy tym wiele niemiłych słów. Ten jednak po latach cierpienia, które doznał przez nich, potrafił powiedzieć słowa, które mogą być dla nas wskazówką, jak możemy postąpić w podobnych sytuacjach: "Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy życiu liczny lud. Nie bójcie się więc. Ja będę utrzymywał was i dzieci wasze. Tak pocieszał ich i przyjaźnie z nimi rozmawiał" (I Mj 50, 20-21). To jest dokładne zastosowanie dzisiejszego tekstu: "Jedni drugich brzemiona noście."

Zapewne znamy dużo wersetów, które traktują o mówieniu (np. Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, lecz to, co z ust wychodzi, to kala człowieka, Mat. 15,11), ale chyba zdarza się i tak mnie, jak i tobie, ze zapominamy o tym, iż mamy dwoje uszu, a tylko jedne usta… To, co słyszymy, jest dwa razy ważniejsze od tego, co mówimy. Pan każe nam zważać na słowa, które wypowiadamy do innych, jest nam nawet polecone "być nieskorym do mówienia", a to z tego względu, że często mówimy bez potrzebnego zastanowienia.

Łagodność i taktowność... to bardzo pomocne cechy w budowaniu więzi. Pewien sprzedawca obuwia powiedział swojej klientce: "Bardzo mi przykro, ale pani stopa jest za wielka, aby zmieścić się do tego buta". Inny sprzedawca natomiast w podobnej sytuacji powiedział: "Bardzo mi przykro, ale ten but jest za mały na pani nogę". Obydwaj mieli rację, ale tylko jeden z nich był taktowny.

Pewna wymyślona, zresztą całkiem zabawna, modlitwa brzmi następująco:

Drogi Ojcze Niebiański
Jak na razie idzie mi dziś całkiem nieźle. Nie plotkowałem. Nie straciłem panowania nad sobą. Nie byłem chciwy, zrzędliwy, niemiły, samolubny ani zachłanny. Nie byłem też niegrzeczny ani nietaktowny. Nie mówiłem bez zastanowienia i nie wypowiedziałem nic, czego nie powinienem był powiedzieć. Za wszystko to jestem Ci bardzo wdzięczny, ale za kilka minut, Ojcze, będę musiał wstać z łóżka, a wtedy będę potrzebował o wiele więcej pomocy.

Amen.

Wszyscy znamy przykazanie: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. I najprawdopodobniej zdajemy sobie sprawę z tego, że przesadzanie, "ubarwianie" historii, jest w rzeczywistości formą kłamstwa. Wypływa z chęci zrobienia wrażenia na innych przez wzbudzenie zaskoczenia, zainteresowania, a być może także z chęci manipulacji. Efekty takiego postępowania są być może nie od razu widoczne, ale zawsze wypłyną na wierzch w postaci braku zaufania, podejrzliwości.. (O plotkowaniu już wspominać nie będę). Tak zachowujemy się my wszyscy. Nie da się oczekiwać od wszystkich dookoła "ideału", podczas gdy sami nimi nie jesteśmy. Napominać kogoś, podczas gdy mamy problem z samodyscypliną. Dlatego pomocą nam może być: "Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy"… Gdy ktoś nas skrzywdzi, na przykład mową, nie stawajmy "okoniem". Nie dajmy się ponieść emocjom i nie rzucajmy kamieniami. Bo jest Ktoś, kto mówi także DO NAS, tak jak do tej cudzołożnicy: "I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz."

Ale jak w tym całym zamieszaniu "wolno – nie wolno" kierować mamy swoim językiem?
W liście Jakuba 3,8 czytamy: "nikt z ludzi nie może ujarzmić języka". Kto zatem może to uczynić? Po odpowiedź sięgamy do Psalmu 141,3: "Panie, postaw straż przed ustami moimi, pilnuj drzwi warg moich". Król Dawid, jak czytamy, zdawał sobie sprawę z tego, że tylko Bóg ma moc, by opanować jego język, tak samo jak hamulec ma moc, by zatrzymać rozpędzony samochód. Ale ten hamulec sam z siebie go nie zatrzyma. Nasza stopa ma pewną rolę do odegrania. Podczas gdy Bóg zapewnia moc do opanowania języka, to my jesteśmy odpowiedzialni za to, by myśleć, czekać, modlić się, zamykać usta i szczerze pragnąć Bożej pomocy.

Gdy tracę panowanie, to także rozum tracę
Na tym, co wtedy powiem, nigdy się nie bogacę.
Gdy w złości wielkiej krzyczę i słów swych nie pilnuję
To zawsze coś się wymknie, czego później żałuję.
Nigdy jeszcze w gniewie nic dobrego się nie stało
Wiele zaś różnych rzeczy przeprosin wymagało.
Gdy patrzę na swe życie wstecz – na zysk i to, com straciła
To nigdy jeszcze – ani razu – ma złość się nie opłaciła.
Próbuję więc cierpliwą być, bo już się nauczyłam,
Że we wściekłości jeszcze nic mądrego nie zrobiłam.


Zwróćmy jeszcze naszą uwagę na poczucie humoru. Pomaga ono rozładować niejedno napięcie i spojrzeć na życie z pozytywnej perspektywy. "Wesołe serce jest najlepszym lekarstwem" mówi Salomon (Przyp. Sal. 17,22). Jednak zdarza się nam nie dbać o to z czego żartujemy i jak się odnosimy do bliźniego, szczególnie jeśli mamy "specyficzne" poczucie humoru. Nasi bliźni bywają bardzo wrażliwi i możemy zranić ich nawet wtedy, gdy udają, że się śmieją razem z nami. Sarkazm, dwuznaczność i niestosowność… to nie charakter sług Pańskich.

Te rady są przede wszystkim trudne do urzeczywistnienia dla młodzieży, która teraz jeszcze swemu szaleństwu daje upust, jako że później już nie będzie mogła za bardzo jak… Mnie jest bardzo trudno o tym mówić z tego miejsca, bo przecież należę do młodego pokolenia. Ale właśnie dlatego, że także młodzi ludzie są obecni na nabożeństwie dobrze jest podkreślać te kwestie. My chcemy się uczyć, jak mamy postępować, od starszych od nas, bardziej doświadczonych ludzi. Od was, drogie siostry i drodzy bracia.

Wysłuchajmy jeszcze recepty na dobre relacje międzyludzkie, którą zapowiedziałam na początku rozważania.

Przepis na dobre relacje międzyludzkie
Składniki:
4 szklanki zdrowej doktryny biblijnej
2 szklanki miłości
1 szklanka szczerości
1 szklanka dobrych chęci
3 łyżki zrozumienia
3 łyżki przyjaźni
3 łyżki determinacji
2 szklanki śmiechu

Zdrową doktrynę i miłość wlej do naczynia ze szczerością. Wymieszaj z dobrymi chęciami i zrozumieniem, następnie dodaj przyjaźń. Energicznie ugniataj dodając determinację. Wstaw do piekarnika i poczekaj aż wyrośnie. Po wyjęciu obficie polej śmiechem. Podawaj wielkie porcje na gorąco.

Pilnuj ust mych, drogi Boże
niech słowo przejść przez nie nie może
które przemyśleć chciałam
a szansy na to nie miałam.
Nie pozwól, kochany Panie
na ani jedno zdanie
co mówić nie przystoi
temu, kto się Ciebie boi.
Słowa zdrady, pełne złości
zamiast prawdziwej miłości
butne, pyszne i kłótliwe
pełne plotek, nieprawdziwe.
Nade wszystko jednak, Panie
takie jest moje błaganie:
chciałabym by słowa znikały
co nie dają Tobie chwały.
Spraw, bym mogła nosić
i nosiła brzemiona moich bliźnich...